poniedziałek, 30 grudnia 2013

Kanarek

2.
Gdy się obudziłam mój pokój był... inny. Moich rzeczy nie było. Tylko jakieś zdjęcia poustawiane na starym biurku. Na jednym zdjęciu była dziewczyna gdzieś w moim wieku, miała brązowe włosy, zielone oczy, białą galową bluzkę i do tego czerwoną spódnicę. Obok stała chyba jej matka w zielonej sukience do kolan. Miała szeroki uśmiech i zadziwiająco białe i równe zęby. Jej blond loki swobodnie opadały jej na ramiona. Obie stały w jakimś parku koło stawu pełnego kaczek. Uśmiechały się ale tak jakby mnie znały.
Dziewczyna pokazywała na coś ale kadr aparatu tego nie objął. Obok na stole leżała szczotka, puderniczka i dzban z kwiatami: różami. Pokój wyglądał dość staro, naprawdę bardzo staro. Oprócz biurka znajdował się tam jeszcze regał z książkami i chyba pamiętnikami przynajmniej tak wskazywały daty na grzbietach książek. Wyciągnęłam jeden z data 1990. Był bardzo zakurzony a strony wydawały się takie delikatne i kruche, że aż strach było przewracać kartki, ale ciekawość była niepokonana. Gdy dotknęłam pierwszej strony, po moim ciele przeszedł dreszcz i chyba adrenalina mi skoczyła. To wszystko było takie tajemnicze, takie.., takie... O matko!!! a gdzie ja w ogóle jestem???
Dopiero teraz zauważyłam jeden malusieńki fakcik. To nie mój dom, a już w szczególności pokój!!!
-O matko!!! O matko. Do jasnej nie wymownej gdzie ja jestem??? I kiedy?? Otworzyłam jedną z paru szaf w tym pokoju i co widzę!!? Stado sukien no z klasa i pięknych, ale na pewno nie z 2013 roku.
Widzieliście w filmach jak aktor umiera i jest to pokazane z jego perspektywy: czyli białe światło. No właśnie takie właśnie światło wypływało mi z ręki i powoli zalewało całe moje ciało, aż w końcu nic nie widziałam. Lecz gdy światło o jakich z mojej perspektywy około pięciu godzin zaczęło znikać i w końcu odzyskałam ostrość widzenia była w swoim starym i uwielbianych przeze mnie pokoju. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa, ale coś się zmieniło na moim łóżku leżała koperta z wizerunkiem kanarka i moim imieniem.



sobota, 28 grudnia 2013

Niebieskie oczy.

1.
Kolejny dzień, kolejna lekcja, kolejna godzina, kolejna minuta, kolejna sekunda i tylko jedno życie. To wszystko biegnie szybko, zbyt szybko.

Pewnego dnia w mojej zwykłej szkole, zjawia się on, ten jedyny tylko że ja jeszcze o tym nie wiem. Niebieskie oczy, czarne krótkie włosy i przystojniak... O matko!!! Jassie i ja nie mogłyśmy się przestać na niego gapić gdy siedziałyśmy w stołówce, dwa stoliki dalej.
-Ali on się na ciebie gapi!!! -Lecz gdy się obejrzałam on gapił się ale na swoją tacę z dziwną, niejadalną papką.
-A.. bzdury gadasz Jess. On się tylko zastanawia jak wziąć się do jedzenia papki pani K.
Pani K. była naszym wrogiem numer jeden. Czyli kucharką jej potraw nie dało się jeść ani nawet na nie patrzeć bo od razu wydawało ci się, że to się rusza.
-Widzisz... - Obejrzałam się a wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Miał niewiarygodnie zmysłowe oczy. I ten błękit. Wydawało mi się, że tonę w nich, i tonę... ale wtedy on oderwał wzrok a ja przywołałam się do porządku. I nawet dowiedziałam się skąd uczucie, że tonę. Cała rękę włożyłam w papkę pani K.
-O fuu... Ali weź się wytrzyj bo na twojej ręce to wygląda jeszcze bardziej okropnie niż wyglądało. -Jassie zrobiła pełen niezadowolenia i może też pełen chęci zwymiotowania wyraz twarzy.
-Tak masz rację to jest ohydne. -Powoli zaczęłam wycierać upaćkany rękaw chusteczkami i jeszcze raz spojrzałam w stronę stolika niebieskich oczu. Nie było go. Poszedł.
Gdy wychodziłam z jadalni miałam dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje ale gdy się porozglądałam nikogo nie było, parę dziewczyn jakaś bójka chłopców i woźny. Normalny korytarz ale to uczucie nie znikło nawet gdy wsiadałam do szkolnego autobusu. Tylko wtedy gdy dotarłam do domu poczułam się trochę bardziej rozluźniona. Mama zrobiła wspaniałą kolację a ja próbowałam odciągnąć myśli od fioletowych oczu. Czułam się tak jakbym je już kiedyś widziała. Tylko gdzie??? A raczej kiedy???

piątek, 20 grudnia 2013

Księga I. Prolog:


Zapewne czytacie dużo książek fantastycznych więc zapewne dużo też o podróżach w czasie. Dlatego mam do was pytanie: Co byście zrobili gdybyście ujrzeli własną śmierć?
Jak byście się czuli ze sztyletem w brzuchu? Co byście pomyśleli o jedynej osobie, którą tak kochaliście, a ona teraz patrzy jak umieracie i śmieje się z was? Co byście czuli...?

Nie wyciągajcie od razu pochopnych wniosków, bo jeszcze nie wiecie o kogo chodzi...
Ali